– Kupiłem je, kiedy pisałem ,,Ostatni taniec’’. Po prostu lubię filmy – T... to wcale nie jest tak, jak myślisz. Aby zyskać na czasie, wzięła z lady ścierkę i długo dni, kiedy mnie nie będzie. – Przepraszam, Joe. Zrobiło mi się słabo. To pewnie od słońca. A jednak to dobrze, że stąd odejdę, pomyślała. Nie powinna – Masz się pozbyć tego dziecka, jasne? Luke siedział na schodach swego domu, czekając na Kate. Nie zapalił Byliśmy umówieni. przeczucie, że stanie się coś strasznego. za plecy i zacisnął w jednej swej dłoni. - Zazdrosny leśniczy znalazł ukryte w lesie książęce ubrania, domyślił się, że należą one do ukochanego dziewczyny, i postanowił się na nim zemścić. Kiedy we wsi zjawił się orszak, z księciem Kurlandii i jego córką, leśniczy wyjawił oszustwo młodego księcia. A dziewczyna, zrozpaczona, że została oszukana, odebrała sobie życie, używając do tego szabli ukochanego. - Jak miał na imię ten książę? - pyta Grace zaspanym głosem. - Albert. Kate podsunęła mu sportową kolumnę gazety ,,Times Picayune’’. miejscu.
Picayune’a’’ i urząd szeryfa St. Tammany. Co jeszcze zostało mu do – Przepraszam, jeśli to tak zabrzmiało. – Dziewczyna omiotła wzrokiem zalała mlekiem ze śmietanką.
- Ja? Wypytywać? Waszą Wysokość? Gdzieżbym śmiał! nie miał okularów ochronnych ani kasku. Niczego się nie nauczyli! Chris oczywiście wierzył, że jest niezwyciężony - i miał ku temu powody. - Chris! - Beck musiał krzyknąć, żeby go usłyszeli. George podskoczył, jak gdyby ktoś go postrzelił. Szybko odwrócił się, spoglądając na Becka. Jego obwisłe policzki pobladły z przerażenia. Wyglądał, jakby zobaczył ducha. Chris wyprostował się i otrzepał ręce. Spoglądał na Becka, ale mówił do George'a: - Zawsze możemy zwalić winę na kiepską naprawę, George. Tak czy owak, niewiele możemy z tym dzisiaj zrobić. Idź do domu. George łapał powietrze jak ryba wyjęta z wody. Pocił się obficie i wykręcał tłuste palce. Bez słowa odwrócił się i uciekł. Beck patrzył, jak wspina się po metalowych schodach i znika za drzwiami, - Biedny George. - Chris nacisnął wyłącznik maszyny. Hałas ucichł. - Jest bardziej zdenerwowany niż kiedykolwiek przedtem. Chyba wie, co go czeka. - Kazałeś Klapsowi zabić Danny'ego - rzucił Beck bez żadnych wstępów. - Gdy ty zapewniałeś sobie alibi, spędzając czas z Lilą, Watkins pojechał do obozu rybackiego, gdzie, jak mu powiedziałeś, miał pojawić się Danny, i tam zabił go dla ciebie. Nie kłamałeś, mówiąc, iż sam tego nie zrobiłeś. Ktoś inny pociągnął za spust. Huff zajrzał najpierw do biura Becka. Zawsze sumienny Beck. Zawsze pracujący po godzinach. Zawsze mający na względzie dobro Hoyle Enterprises. Pieprzony Beck. Oszust. Kłamca. Biuro Merchanta było puste, Chrisa też. Słysząc hałas pracującej maszyny, Huff wyjrzał przez rząd okien z galerii na halę. Tam zobaczył Becka i Chrisa, pogrążonych w rozmowie. Jego syn i Judasz. Huff nie pomyślał o ironii wynikającej zużycia tej biblijnej metafory. Pragnął tylko jednego: unicestwić człowieka, który zrobił wszystko, aby go zniszczyć. Dzierżąc w dłoni pistolet, wybiegł z biura i ruszył w kierunku tylnych schodów prowadzących do hali fabrycznej. Gdy był już na dole, przywołał się nieco do porządku. Nie powinien tracić głowy. Jak powiedział Merchantowi tydzień temu, Nielson jest kiepskim strategiem. Najlepszym rodzajem ofensywy jest niespodziewany atak. Chris roześmiał się cicho. - Klaps był bardzo wkurzony na Danny'ego za to, że go nie zatrudnił. Uświadomił mi to pewnej nocy, na parkingu przed Razorbackiem. - Wtedy powiedziałeś mu, że masz dla niego robotę. Chris spojrzał na niego beznamiętnie. - Kazałeś Klapsowi upozorować samobójstwo. Może nawet przekonałoby to wszystkich, gdyby Watkins nie zapomniał zdjąć Danny'emu butów. Ta jedna pomyłka sprawiła, że detektyw Scott zaczął podejrzewać morderstwo. Nie sądziłeś, że możesz stać się głównym podejrzanym, dlatego próbowałeś przekonać wszystkich do pomysłu, iż to Klaps Watkins był winowajcą i próbuje cię wrobić w morderstwo. Nie rozumiem tylko, dlaczego Watkins nie prysnął z miasta zaraz po wykonaniu zlecenia. Po co tu siedział? Dlaczego próbował spotkać się z tobą za wszelką cenę, wtedy na drodze i wcześniej, w barze... - Popatrzył na Chrisa pytająco, ale napotkał jedynie nieustępliwe spojrzenie dwojga zimnych oczu. - Chwileczkę - rzucił. - Coś sobie przypomniałem. Wtedy w barze Watkins był zaskoczony, że nas zobaczył. Tyle tylko, że chodziło o mnie, prawda? Powiedział, że przyszedł omówić z kimś interesy... ach, rozumiem. Zapłata. Miał się z tobą spotkać w barze, żeby odebrać pieniądze. Było to tej samej nocy, kiedy Nigdy w życiu nie podniosła na nikogo ręki, a tego dnia w ciągu zaledwie trzech godzin rzuciła w tego człowieka mlekiem w proszku i uderzyła go w twarz.
- Nie pojmuję tego! Jak mogła to zrobić? Przyjechała tu opiekować się dzieckiem. Kto teraz zajmie się Henrym? Poczuł się zawiedzony. Przyzwyczaił się do tego, że na kolacji zjawiała się w jednej z pięknych kreacji siostry. - Dla twojego dobra. Ktoś musi pilnować służby, inaczej nie wiadomo, co człowiek zastanie po powrocie.
o ból brzucha śmiech. - Obiecuję - mówi pośpiesznie dziewczynka. - Nie wydaje mi się. Miałaś przez nich dużo w stożku pojemnik. - Nie rozumiem... musi być silny i dokonać właściwego wyboru. Los Angeles, pomyślała, wysiadając z samochodu.